sobota, 30 maja 2009

Są chwile w życiu poety....

... gdy musi się napić. Ten stan rzeczy jest dosyć często spotykanym zjawiskiem wśród twórców maści wszelakiej, często też spotykanym pod hasłem: brak weny twórczej. Zadajecie sobie pytanie: co wtedy robi twórca, aby zmienić ten stan rzeczy, to swoiste inwalidztwo twórcze? Odpowiedź jest prosta: nie robi nic, po prostu zamyka się w...telewizorze czekając na lepsze czasy. Nie,nie, oczywiście chodzi do pracy, odwala te swoje osiem godzin, chociaż w tym czasie mógłby spokojnie obejrzeć powtórkę jednego z seriali, emitowanego na którymś z sześciu dostępnych dla niego kanałow telewizyjnych. Przyzwoitość mu na to nie pozwala, więc twórca czołga się pięć dni w tygodniu do tramwaju, by zmóc przykry obowiązek pracy, walcząc przy tym o przetrwanie z innymi czołgającymi się, którzy nie przebierają w środkach, by też móc wypełnić swoje obowiązki względem pracodawcy. Gdy już twórca osiągnie cel, jakim jest brama jego przedsiębiorstwa, kolejnym jego krokiem jest podpisanie listy obecności i zjedzenie śniadania, zrobionego przez żonę, przy akompaniamencie słów, mających w twórcy wywołać poczucie winy z powodu nic nie robienia. Po skonsumowaniu śnaidania, twórca dowartościowany kanapkami żony, udaje się na codzienne, obowiązkowe rekolekcje z szefem, z których nic nie wynika, a które wywołują ogólne znudzenie wśród czołgających się, poparte bezkompromisowym i skonsolidowanym ziewaniem. Po rekolekcjach twórca czyta codzienny przegląd prasy, ze szczególnym uwzględnieniem informacji biznesowych, mających pobudzić twórcę do działań na rzecz pracodawcy. Gdy to następuje, twórca przystępuje do wypełniania swoich obowiązków, bez widocznego entuzjazmu, mając na uwadze ich szybkie wykonanie i nie mniej szybką ewakuację z terenu zagrożonego wciągnięciem go w okowy zaangażowania. Twórca stara się go unikać, w celu dalszego pogłębiania stanu "bezwartowości wartości", sięga po podręczny notatnik, w celu zapisania przychodzących mu do głowy myśli, co pozwala mu na dalsze odciągnięcie w czasie spełnienia obowiązków względem..., wiadomo kogo. W ten sposób kolejne minuty zostają wykorzystane do dowartościowania "bezwartowości wartości", co skraca o kolejne godziny czas, przeznaczony dla, wiadomo kogo. W tym właśnie czasie powstają "dzieła", które twórca notuje, nie zwracająć uwagi na uwarunkowania otoczenia. Np.takie:

Młoda panna mieszkanka Pilzna
Miłości francuskiej raz lizła
Od tej pory podniety
Może dać jej niestety
Tylko z wielkim chujem mężczyzna

Są to niestety tylko lekkie podmuch "weny", która nijak nie daje ciąnąć się twórcy za włosy, a wręcz przeciwnie, wiejąc mu w twarz, doprowadza do "twórczej ruiny". Po ciężkiej pracy, tworca ewakuuje się z powrotem do tramwaju, aby po kilkudziesięciu minutach stania na jednej nodze dotrzeć do domu. Przy dobrej koniunkturze, twórca może zająć miejsce siedzące, co pozwala mu na ewentualną "przechadzkę po osobistych stanach świadomośći", wywołując kolejne "podmuchy weny". Oto typowy dla takiego stanu "podmuch":
Małomówny nekrofil z Krakowa
Na rozedmę płuc zachorował
Poszedł więc do doktora
Ten rzekł: najwyższa pora
Byś przy trumnach już tak nie harował

Twórca wraca do domu, odgrzewa, przygotowany przez żonę obiad/lub też nie/ i siada do komputera, mając nadzieję na przypływ brakujących mu "sił twórczych", obiecując sobie i wszystkim dookoła zmianę istniejącego stanu rzeczy. Pomimo starań i braku spodziewanego efektu, twórca "odgrzewa" stare "półprodukty", poprawia je i udostępnia je innym, mając nadzieję na..., właściwie nie wiadomo na co. Odgrzewane "półprodukty" wyglądają mniej więcej tak:

Ptaszęta karmiąc w Krotoszynie
Zgięło się w pół pewnej dziewczynie
Uklękła na kolanach
Raz pozycja wybrana
Ptaszek dziubnął tam gdzie powinien

"Odgrzewając półprodukty", twórca udziela się, biorąc udział w konkursach i publikując na forach, co pozwala mu na osiągnięcie stanu "rzekomoopuszkowego" zadowolenia, mającego dowartościować twórcę i uwidocznić innym, że z twórcą nie jest aż tak źle, jak kreują to potencjalni "wrogowie". I co? I nic, ten stan trwa najczęściej przez okres zimy i przedwiośnia, po tym okresie następuje "zazielenienie" istoty szarej twórcy, czego dobitnym przykładem jest ten wpis i wielość szkiców wypełniających notatnik twórcy;

Roztargniony młodzieniec z Sopotu
Z erekcją miewał wiele kłopotu
Gdy ostre chcice miewał
wtedy donośnie śpiewał
Kalecząc dziurę pośrodku płotu

I to by było na tyle, nie ma sensu dalej pisać o "twórczej depresji" TWÓRCY, który i tak pozostanie tam, gdzie znajduje się "poetycki śmietnik", pośród wielu "Twórców", którzy jak on, nie znaleźli dostatecznej mocy, by być "Twórcą o ludzkiej twarzy" i powiedzieć wszystkim zainteresowanym, o co tak naprawdę chodzi. Tak naprawdę niewiele potrzeba, Panie Z.A.! Piszę to, bo i tak Pan tego nie przeczyta, a gdyby nawet, to co...? Czas tryska jak nasienie, Panie Z.A! Nasienie i siebie, trzeba szanować!

Brak komentarzy: